Dwa razy do roku przychodzi czas na taką małąWIELKĄ walkę zwaną ... s e s j ą ... Tak więc walka trwa w najlepsze. Ani jednego ciosu jeszcze nie dostałam (i miejmy nadzieję, że tak zostanie) i wszystko powolutku toczy się do przodu. Po sesji trzeba będzie troszeczkę Nikusia powywprowadzać na dwór, bo chyba odrobinkę zaniedbałam go ostatnimi czasy. Wracam do nauki...bez odbioru
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz